Podsłuchałam niedawno dyskusję dwóch mam. Spierały się w kwestii tego czy spanie z dzieckiem jest dobre. Dobre dla rodziców, no i ich pociech.
Czy aby na pewno dobre?
Nigdy nie spałam z dzieckiem. Czy jestem więc złą matką? Nie sądzę. Zawsze wychodziłam z założenia, że żadne z nas się zbytnio w takiej sytuacji nie wyśpi. I miałam rację. Kiedyś Panna Starsza zwymiotowała późnym wieczorem. Aby nasłuchiwać czy wszystko jest z nią w porządku, wzięłam ją do naszego łóżka na noc. Była wtedy na etapie spania z nami w sypialni, ale w swoim łóżeczku każdej nocy. To była wyjątkowa sytuacja, która się już nie powtórzyła. I co? No i klops. Co prawda dopilnowałam Panny Starszej, która już nie wymiotowała, ale wyspać to się nie wyspaliśmy. Przewalała się po całym łóżku, rzucała na nas swoje kończyny w ferworze sennym, no i generalnie spała na nas ... Po tej nocy, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie spania razem. Funkcjonować normalnie po czymś takim się nie da.
Wielu rodziców w okresie niemowlęcym nieświadomie przyzwyczaja dzieci do wspólnego spania. Są zmęczeni kilkoma pobudkami każdej nocy. Przystawianiem do piersi lub do butelki. Więc dla świętego spokoju śpią z dzieckiem, żeby nie musieć ciągle wstawać i pokonywać drogi do łóżeczka i z powrotem. I tak się zaczyna. Jak już po ładnych paru miesiącach chcemy spać samemu i odłożyć dziecko do jego własnego legowiska, dziwi nas, że ono nie chce. A jak ma niby chcieć, skoro nauczyliśmy, że śpi z nami? Przywykło już do tego. No dobra, OK, niech już z nami śpi, zapada decyzja. I kontynuujemy przyzwyczajanie do snu kolektywnego. Zanim się obejrzymy, przychodzi czas na kupno łóżka dla naszego uczącego się coraz większej samodzielności brzdąca. I co? Łóżko jest, własny pokoik jest, mebelki są. Chęci spania na własnych śmieciach, jak nie ma, tak nie ma. Jak zaśnie u siebie, to wędruje do nas. Albo gorzej, zasypia u nas, wtedy my je szybko trach do jego łóżka, a w nocy przy najbliższym przebudzeniu jest panika, bo gdzie ja jestem, przecież zasnąłem u rodziców!!! No i w panice wędruje do nas. Z powrotem.
Warto jest, myślę, przemęczyć się. Zacisnąć zęby w demonicznym zmęczeniu i kursować na trasie łóżko nasze-łóżeczko malucha. Wiem, że to trudne. Sama to przerabiałam.. Ale ten trudny czas się kończy, a my wtedy mamy wszystkich grzecznie śpiących u siebie. Na swoich miejscach. Wygodnie i miło.
Zawsze się zastanawiałam jak funkcjonują pary śpiące w dziećmi w zakresie tych, no wiecie, spraw łóżkowych... Nie bez kozery mówi się, że spanie z dzieckiem to najlepsza metoda antykoncepcyjna. A jak i co tu począć, żeby począć? W takich warunkach to przecież niemożliwe... A buzi buzi lub obściskiwanki? Nie! Bo mały się obudzi! Zwariowałeś! Tylko głupoty Ci w głowie!
Jak już się w końcu począć uda i pojawia się rodzeństwo, to bardzo chcemy wykolegować delikwenta z rodzinnego łoża. Przyszedł bowiem czas na następcę tronu w kategorii spanie kolektywne. Teraz czas, żeby pospał z nami mikro junior, a ty już jesteś duży junior, to czas spać samemu. Masz takie fajne, duże łóżko w Twoim pokoiku, nie? No to pa! Nie? Wracasz każdej nocy? Czujesz się odrzucony? Bo brat może, a Ty już nie, bo ponoć już duży jesteś? Dlaczego rodzice się na mnie złoszczą? Przecież kiedyś chętnie ze mną spali...
Powiem Wam szczerze, że ja tam widzę same problemy z tego wspólnego spania wynikające. W wielu sprawach dziecięcych przyjmuję rzeczy na logikę, bez zbędnego roztrząsania tematu i dopisywania ideologii. Moja rodzicielska intuicja mówiła "naucz dziecko spać samo, w jego łóżeczku" i cieszę się, że poszłam tą drogą.
Dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie. Oświećcie mnie jeśli czegoś nie jestem świadoma lub coś pominęłam.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Podpisuję się pod tym obiema rękami. My jedynie przez 1 miesiąc spaliśmy z małą, bo musiałam dokarmiać co 1,5 h. Było to po prostu najłatwiejsze, bo inaczej byłabym zombie. Mogłam spokojnie karmić na półśpiąco. Jednak po misiącu mała poszła na swoje legowisko i tak już zostało. Nie wyobrażam sobie spać z dzieckiem w jednym łóżku.
OdpowiedzUsuńCześć! Dzięki za opis Waszych doświadczeń. Dobrej nocy:-)
UsuńOj, taaak. Ja nauczyłam wspólnego spania, a to dlatego, że malutka we śnie przestawała oddychać. Tak przywykliśmy, że ja ją unosiłam przez sen a mąż pukał po pleckach. Łóżeczko mimo, iż stało przy moim łóżku parzyło. Z dzieckiem śpi się bardzo czujnie, co nie sprzyja regeneracji sił. Obiecałam sobie, że z drugim tak nie będzie, ale tak często budził się w nocy do karmienia, że skapitulowałam, aby mieć choć trochę snu. Butelka była odtrącona, tylko pierś. Aczkolwiek nauka spania starszej Córci w swoim pokoju poszła w miarę gładko. Po dwóch tygodniach przestała przychodzić, a jeśli już to za każdym razem ją odprowadzałam. Syn gdy przeszedł na modyfikowane tez bez problemu śpi w łóżeczku, nauczył się tego w... szpitalu, po powrocie nie było problemu.
OdpowiedzUsuńWitaj! Czyli wszyscy domownicy sypiają już smacznie:-) Dziękuję za podzielenie się z nami Twoimi doświadczeniami. Dobrej nocy:-)
UsuńJuż daję znać :). Nasza Melania w październiki 2014 skończyła trzy latka i od jakichś dwóch lat śpi z nami regularnie. Po pierwsze nie ma za bardzo u nas miejsca na inne rozwiązanie, wstawianie łózka dla małej wiąże się z chodzeniem po ścianach :P. Pewnie gdybyśmy skutecznie nauczyli ją spać w jej łóżeczku jakoś byśmy ten fakt zgryźli, ale ona notorycznie przechodziła z jej łóżeczka do naszego, wiec w koncu wybraliśmy mniejsze zło i wynieśliliśmy gramot, który zabierał cenne w naszej klicie miejsce, a mała i tak w nim nie spała.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nie raz w nocy ktoś dostanie z kopyta w twarz, nieraz budzę się ścierpnięta z córką na swym grzbiecie, mała zajmuje 2/3 do 3/4 łózka- to prawda!
Rzeczywiście jest doskonałą metodą antykoncepcyjną, co bardzo cenię, bo nie chcę więcej dzieci, a i seks mi z głowy wywietrzał odkąd stałam się mało atrakcyjną kurą domową- ten aspekt więc bardzo doceniam.
Podsumowując, jeśli masz możliwość- nie pozwól dziecku spać z sobą. Ja uwielbiam spać z córą, kocham się do niej tulić w nocy, zasypiam głaskając ją po główce lub przytulając i nie przeszkadzają mi ani siniaki na twarzy ani brak dopływu krwi do kończyn. Ale ja jestem ewenement, dlatego wszystkim radzę: nie śpij z dzieckiem :)
Cześć! Dziękuję za opis Waszej historii. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń