środa, 30 września 2015

Czego warto uczyć dzieci?


Mając małe dziecko uczymy je chodzić, jeść i coraz bardziej samodzielnego funkcjonowania. Wraz z rozpoczęciem przedszkola, nasz szkrab zaczyna naukę piosenek, wierszyków, poznaje pierwsze litery i liczby. Później przychodzi pora na naukę czytania i pisania, dodawania, mnożenia, dzielenia, języków obcych itd. Uczymy się tak naprawdę całe życie.
Są jednak takie umiejętności, których nie uczą w podręcznikach szkolnych. To do nas, rodziców należy zwrócenie na nie uwagi i wpajanie dzieciom, że są to bardzo ważne w życiu sprawy. Czego warto uczyć dzieci? Jakie umiejętności przydadzą im się w życiu? By wychować ich na dobrych ludzi? Oto moja subiektywna lista.


Szacunek dla ludzi
Każdy człowiek zasługuje na nasz szacunek. Warto uczyć dzieci tolerancji wobec szeroko pojętej inności. Świat jest piękny i różnorodny dzięki temu, że każdy z nas jest inny. Wygląd, kolor skóry, wyznawana religia, stan konta czy pochodzenie nie mogą być podstawą do tego, by uważać kogoś za gorszego. Warto uczyć dzieci szacunku do ludzi, bo oni też będą okazywać go wobec nas.


Dobre maniery
Mam wrażenie, że obecnie nie przykłada się do nich takiego znaczenia jak kiedyś. Dlaczego? Przecież dobre maniery przydają się zawsze. Warto być uprzejmym. Uczmy dzieci mówić dzień dobry, do widzenia, dziękuję i przepraszam. Że w drzwiach przepuszcza się jako pierwszą kobietę, a starszym należy ustąpić miejsce. To nieśmiertelne zasady świadczące o dobry wychowaniu. Pamiętajmy, że to w jaki sposób zachowuje się nasze dziecko, świadczy także o nas, rodzicach.


Wrażliwość na krzywdę
Uczmy dzieci pomagania. Wpajajmy im, że to co dadzą innym od siebie, wróci do nich z nawiązką. Już nieraz się o tym przekonałam. Nie chodzi tu tylko o pomaganie finansowe. Ale także, by umieć znaleźć chwilę dla innych. By nie być skupionym wyłącznie na sobie. By potrafić chcieć zrobić coś dla świata. To daje wielką satysfakcję.


Co się naprawdę liczy
Warto rozmawiać z dziećmi o wartościach. Wspólnie odpowiedzieć na pytanie co jest w życiu naprawdę ważne? Co się najbardziej liczy? Bez czego ludzie nie mogą żyć? Miłość, rodzina, przyjaźń. Może rozmowa z dzieckiem pozwoli Ci zrewidować ich kolejność w Twoim zestawie?


Można wszystko
Motywujmy nasze dzieci. Pokażmy im, że w życiu można wszystko, jeśli się tylko chce. Że ciężką pracą można wiele zdziałać. Rozwijajmy ich talenty, pasje i zainteresowania. Dajmy im nasze wsparcie. Kto wie gdzie ich to zaprowadzi? Może ukończą Harvard, wrócą do domu z medalem olimpijskim lub dostaną Nagrodę Nobla?


Warto mieć cele
Życie bez celu jest nudne. Nauczmy dzieci, by stawiały je przed sobą. By towarzyszyły im wyzwania. By miały marzenia i z pasją je spełniały. To dzięki nim życie jest piękne i takie ciekawe. Rozbudźmy w nich pasję do odkrywania i uczenia się nowych rzeczy. Taki człowiek potrafi pokonać wiele przeszkód.


Poważny temat dzisiaj. Teraz pytania do Was.
Co do tej listy dodalibyście od siebie? Czego według Was warto nauczyć dzieci?
Czekam na Wasze propozycje w komentarzach. Do zobaczenia!






sobota, 26 września 2015

Sałatka z łososiem, winogronami i sosem miodowym


Dziś kolejny przepis mojej ulubionej Ani Starmach. Obok tej sałatki nie można przejść obojętnie. Jest lekka, łatwa w przygotowaniu, smaczna i niesamowicie pyszna. Doskonała na weekendową romantyczną kolację przy lampce wina lub jeśli chcesz pysznie uraczyć gości.

Co kupić? (porcja dla 2 osób)

300g filetu z łososia
250g roszponki
garść kiełków rzodkiewki
mała kiść ciemnych winogron
2 łyżki orzechów włoskich
50g sera z niebieską pleśnią (np. Lazur)
oliwa z oliwek
sól, pieprz

Sos miodowy:

pół cytryny
2 łyżki miodu
6 łyżek oliwy z oliwek
świeży tymianek
sól, pieprz


Przygotowanie sałatki krok po kroku

Orzechy włoskie pokrój na mniejsze części, wrzuć na patelnię i bez tłuszczu upraż je tak, by były chrupkie.




Filet z łososia pokój na dwa 150g kawałki. Posyp je solą i pieprzem i usmaż na patelni na oliwie z oliwek. Pamiętaj, by nie smażyć za długo, bo wtedy łosoś się wysuszy. Po usmażeniu, odetnij skórę z filetu.



Teraz pora na przygotowanie sosu. Wyciśnij sok z połówki cytryny. Dodaj do niego miód, oliwę z oliwek, tymianek oraz sól i pieprz. Wszystkie składniki sosu dokładnie wymieszaj.




Przygotuj talerze pod sałatkę. Rozłóż na nich roszponkę, kiełki rzodkiewki, przepołowione winogrona, łososia, posyp orzechami i kawałeczkami sera pleśniowego.
Na koniec całość polej sosem miodowym.






Sałatka doskonale smakuje z białym wytrawnym winem oraz grzankami czosnkowymi.
Życzę Wam samych pysznych chwil!










wtorek, 22 września 2015

Co nas wpędza w poczucie winy?


Wyrzuty sumienia. Każdy je ma, ale mam wrażenie, że rodzice ze zdwojoną mocą. Dlaczego? Bo dążymy do idealnego stanu rzeczy. Czytamy poradniki traktujące o tym jak być rodzicem idealnym, a później próbujemy wcielić to w życie. A przecież tak się nie da. Rodzice też są tylko ludźmi i jako przedstawiciele tego gatunku mają prawo do błędów. Do bycia nieidealnymi. Do bycia rodzicami wystarczająco dobrymi. Bo właśnie takich najbardziej potrzebuje dziecko.

Najważniejsze to zaakceptować fakt, że nie jesteśmy idealnymi rodzicami, bo nikt taki nie jest i doceniać nasze starania, by być dobrymi rodzicami. Kobiety często miewają jazdy pod tytułem "nie jestem dobrą matką". Bo? Bo nie ugotowałam dziecku domowego obiadku. A dlaczego? Bo wróciłam do domu padnięta i zupełnie nie miałam sił na gotowanie. I co w związku z tym? Czuję, że jestem złą matką!
O nie, nie. Gotowanie dla dziecka zdrowych domowych posiłków jest ważne, ale pamiętaj, że nigdy kosztem własnego zdrowia i samopoczucia. Nie masz siły gotować? OK. W takim razie jak raz czy dwa zje co innego niż przygotowany przez Ciebie posiłek, nic mu nie będzie. Większa korzyść spotka Twoje dziecko jeśli czas, który byś przeznaczyła na to gotowanie, poświęcisz jemu. By przytulić, pobawić się, porozmawiać, pobyć razem.

Mamy do siebie pretensje także wtedy gdy zdarzy nam się zdenerwować na dziecko i np. na nie nakrzyczeć. W głowach kołacze nam zasada "na dziecko nie wolno podnosić głosu". Zgadza się. Nie można tego robić notorycznie. Ale jeśli Ci się to przydarzyło, to nie jest koniec świata. A Twoje dziecko nie będzie miało od tego od razu urazu psychicznego. Masz przecież prawo się zdenerwować i podnieść głos. Pamiętaj, by potem porozmawiać z dzieckiem o tej sytuacji. Spróbuj wyjaśnić mu co wywołało u Ciebie tak silne emocje, dlaczego oraz przeproś za ostrą reakcję. Dzieci potrafią wspaniale wybaczyć, jeśli tylko pozwolisz im zrozumieć sytuację.

Spędzasz z dzieckiem za mało czasu? Masz w związku z tym poczucie winy? Wiele matek ma ten problem. Apogeum przypada na czas kiedy wracamy do pracy po urlopie macierzyńskim. Czujemy się przeokropnie, mamy ochotę walnąć wszystko i pędzić do dziecka i jest nam tęskno. Później sytuacja się normuje i jest nieco lepiej, ale nadal gdzieś tak z tyłu głowy myślimy, że dobra matka spędza z dzieckiem całe dnie. Pomyśl jednak o tym, że idąc do pracy zostawiasz dziecko w dobrych rękach. Osoba lub osoby, które się nim zajmują poświęcają swój czas jedynie na opiekę nad nim. Mamy, które są z dzieckiem w domu często narzekają, że obowiązki domowe , które muszą w tym czasie wykonywać, nie pozwalają im na poświęcanie dziecku takiej ilości czasu jaką by chciały. Najważniejsze, by po powrocie z pracy mieć czas dla dziecka. By nieco nadrobić całodzienną "zaległość" i naładować "matczyne akumulatory".

Postanawiasz zrobić coś dla siebie. W końcu. Mały wypad z koleżankami, zakupy czy wizyta u kosmetyczki. Fajnie. Tylko, że odczuwasz wyrzuty sumienia w związku z tym wyjściem. Bo dziecko nie będzie z Tobą? Bo wolisz zrobić coś dla siebie niż być z nim? Odrzuć od siebie takie myśli. Bo to nie tak. Od czasu do czasu zwyczajnie MUSISZ zrobić coś dla siebie. Bo każdy człowiek dla "higieny psychicznej" tego potrzebuje. Zaspokajasz potrzeby swojego dziecka, ale musisz też pomyśleć o swoich. I nie czuj się w związku z tym egoistką.

Wizyta w sklepie z dzieckiem. Standardowo pada pytanie "Mamo, a kupisz mi ....?" Obojętnie czy Twoje dziecko rzuci się potem na podłogę czy się rozpłacze lub jedynie będzie nadąsane, masz myśli, że może jednak trzeba było to coś ... jednak kupić. Pomyśl jednak czego go wtedy uczysz? Że zawsze dostanie to, czego chce? Że szczęście jest tylko wtedy jak coś kupicie?  Że wymuszanie odnosi skutek? Kupowanie dziecku czegoś przy każdej wizycie w sklepie nie jest niczym dobrym. Na pewno nie jest to wychowawcze.  I nie miej do siebie o to pretensji, bo bardzo słusznie się opierasz. Tylko pamiętaj, żeby porozmawiać o tym z dzieckiem. By wyciągnęło odpowiednią naukę.

Na koniec jeszcze jeden przypadek sytuacji, która często wywołuje u rodziców poczucie winy. Uczysz dziecko, że słodycze są złe? Że się po nich robią dziury w zębach? Że lepiej nie jeść, bo cukier niezdrowy? Po czym jak ono nie widzi z rozkoszą wcinasz batona? A na pytanie "co jadłaś?" odpowiadasz "nic, kochanie". To się nazywa konflikt zeznań :-) Zdarza się jednak najlepszym. A ty w końcu jesteś najlepszym rodzicem jakim tylko potrafisz być.

Na pewno jest jeszcze wiele sytuacji, które wpędzają Was w rodzicielskie poczucie winy. Co to w Waszym przypadku jest? Jak sobie z tym radzicie? Czekam na Wasze komentarze.






sobota, 19 września 2015

Jak odrabiać z dzieckiem lekcje?


Od mojego poprzedniego posta upłynął aż tydzień. Zaniedbałam Was strasznie, za co bardzo przepraszam. Ubiegły tydzień był jednak dla mnie wyjątkowo dłuuuuugi i ciężki. Zwiększona ilość obowiązków w pracy, grypa żołądkowa w domu, od której uchowałam się jako jedyna spowodowały, że najzwyczajniej w świecie nie miałam głowy i siły do pisania. Dziś powracam do blogosfery z nowym szkolnym postem.

Trzeci tydzień szkoły za nami. Lekcje trwają w najlepsze, a wraz z nimi nadszedł czas zadań domowych. Nie są one, spójrzmy prawdzie w oczy, ulubionym zajęciem zarówno dzieci jak i ich rodziców. Jeśli Twoje dziecko jest już na tyle samodzielne, że wykona wszystkie prace samo, to masz szczęście. Ja jednak jestem w gronie tych, którzy muszą swojemu dziecku w tym pomóc. Dziś kilka słów o tym czego jako rodzice powinniśmy unikać kiedy pomagamy w odrabianiu lekcji. By był to mile spędzony i pożyteczny czas.


1. Nastawienie

Jest niezmiernie ważne. Jeśli pomoc dziecku w odrabianiu lekcji traktujemy jako zło konieczne i stratę czasu, nasze dziecko też zacznie tak to postrzegać. Pamiętajmy, że praca domowa będzie mu towarzyszyć już do końca jego edukacji i wyrobienie odpowiednich nawyków oraz dobrego nastawienia jest bardzo istotne. Po pracy często jesteśmy zmęczeni, więc trudno się dziwić, że do kolejnego obowiązku nie pałamy zbytnim entuzjazmem. Postarajmy się jednak wczuć w sytuację naszego dziecka, które potrzebuje naszego wsparcia i potraktujmy odrabianie lekcji jako okazję do wspólnego spędzenia odrobiny czasu wolnego. Twój uczeń potrzebuje tego, by utrwalić informacje zdobyte w szkole, a Ty masz doskonałą okazję na odświeżenie wiedzy. Może dowiesz się czegoś nowego?


2. Odpowiednie miejsce i czas

Po powrocie do domu, Twoje dziecko jest z pewnością głodne i zmęczone. To nie jest dobry czas na odrabianie zadań domowych. Zjedzcie coś, pozwól mu odpocząć, a następnie do dzieła. Najlepiej, by praca domowa była gotowa przed kolacją, bo później nadchodzi kolejna fala zmęczenia. Ważne, by dziecko mogło robić lekcje w skupieniu, w określonym przeznaczonym do tego miejscu. Najlepiej w swoim pokoju, gdzie nic go nie rozprasza. Przy biurku, gdzie jest wygodnie i gdzie ma odpowiednie oświetlenie. Nie ma nic gorszego od odrabiania zadań domowych przed telewizorem. Tak się nie da.


3. Nie odrabiaj za dziecko

To jeden z najgorszych błędów jaki można popełnić. Nie odrabiaj lekcji za dziecko! Jeśli nie potrafi wykonać jakiegoś zadania i Twoja pomoc nie wystarcza, najlepiej, by następnego dnia poprosiło nauczyciela o pomoc. Będzie to dla niego wskazówka, że coś nie zostało przekazane lub czegoś dziecko nie zrozumiało. Jeśli zrobisz to zadanie za dziecko, nauczyciel nie otrzyma tego sygnału i nie będzie świadomy, że Twoje dziecko nie zrozumiało.


4. Nie poprawiaj błędów

To samo dotyczy sytuacji, gdy sprawdzasz zadania wykonane przez dziecko, napotykasz błąd i .... poprawiasz. Nie! Jest to trudne, ale rodzice nie powinni tego robić. Możesz
wytłumaczyć dziecku gdzie tkwi błąd i dlaczego, ale nauczyciel powinien otrzymać pracę bez Twoich poprawek jako dowód na samodzielny trud dziecka. Ewentualne błędy zostaną z pewnością omówione i poprawione przez nauczyciela. A tak przeszłyby niezauważone i nie zostałyby wyciągnięte żadne wnioski.


5. Bądź cierpliwy

Wiem, że to trudne. Ale postaraj się wydobyć z siebie wszystkie pokłady cierpliwości kiedy odrabiasz z dzieckiem lekcje. To co dla Ciebie jest oczywiste, dla Twojego dziecka wcale takie nie jest. Pamiętaj, że ono dopiero się tego uczy i ma prawo nie rozumieć. Postaraj się o spokój, opanowanie i wyrozumiałość. W takich warunkach lepiej się współpracuje.


6. Dyscyplina czasowa

Optymalna dzienna porcja pracy domowej dla dziecka to 10 minut przemnożone przez numer klasy, do której dziecko uczęszcza. Czyli 10 minut x 2 (dla ucznia klasy drugiej) = 20 minut dziennie. Wielu dzieciom zdarza się jednak rozpraszać podczas robienia lekcji. Czasami coś co można zrobić w 10 minut, robią pół godziny. Spróbuj temu zaradzić, by czas przeznaczony na zadania domowe nie przeciągał się w nieskończoność. Praca z minutnikiem pozwala kontrolować czas i działa cuda. Dziecko chce zdążyć na czas i traktuje to jako wyzwanie. To może być świetna zabawa.


Teraz Wasza kolej. Jestem ciekawa Waszych doświadczeń związanych z odrabianiem prac domowych  z dziećmi. Dołożycie coś do mojej listy?







sobota, 12 września 2015

Rzuć kośćmi i opowiadaj


Dziś była prawdziwie jesienna sobota w Gdańsku. Szaro, buro, niby nie zimno, ale tak jakoś sennie. Mżyło prawie cały dzień. Jeśli dodatkowo masz w domu chore dziecko, szukasz zajęcia, które jakoś umili Wam te niedogodności.

Czytanie książeczek, budowanie z klocków, rysowanie, naklejanie to wszystko już przerobiliśmy. Postanowiłam więc udać się do sklepu w poszukiwaniu czegoś ciekawego. I wiecie co? Znalazłam prawdziwą rewelację.

Małe niepozorne pudełeczko z napisem "Story cubes" kryje w sobie 9 kości. Na ściankach każdej z nich znajdują się obrazki. Zadaniem graczy jest jak najlepiej wcielić się w rolę opowiadacza fascynującej historyjki. Bierzemy kości w dłoń, rzucamy i patrzymy jakie obrazki nam przypadły. Uruchamiamy wyobraźnię i rozpoczynamy naszą improwizowaną opowieść od słów: "Dawno, dawno temu".... W naszą historię wplatamy wylosowane wcześniej obrazki. Kolejność ich doboru jest jednak dowolna. W tej grze nie chodzi o rywalizację. Nie ma punktów, wygranych i przegranych. Nie ma także złych odpowiedzi. Jest za to świetna zabawa, ćwiczenie wyobraźni i emocjonujące opowieści. Gra rozwija umiejętności logicznego myślenia, budowania zdań i wzbogaca słownictwo.

Dwa inne sposoby gry to "Mój bohater", kiedy to najpierw rzucamy tylko 3 kośćmi po to, by spośród wylosowanych obrazków wyłonić bohatera historyjki, którą opowiemy rzucając w kolejnym kroku jeszcze 9 kośćmi. Gracze z talentem krasomówczym z pewnością polubią opcję "Epickie opowieści". Wybierając ten wariant gry, każdy z graczy tworzy jeden rozdział opowieści, którą następnie rozwijają kolejni gracze. Ostatni gracz musi połączyć wszystkie jej części i stworzyć logiczne zakończenie.

Możliwości na wykorzystanie kości jest bardzo wiele. Na całym świecie gracze Story cubes ciągle wymyślają coraz to nowsze sposoby na grę. Kości z pewnością sprawdzą się nie tylko w domu. Będą rewelacyjne w czasie wycieczek, podróży, świetnie sprawdzą się w szkole jako pomoc dydaktyczna dla nauczycieli czy podczas szkoleń.

Gra przeznaczona jest dla dzieci od piątego roku życia wzwyż. Zapewniam Was, że dorośli bawią się w czasie gry znakomicie. Do kupienia jest kilka wariantów tematycznych Story cubes np. podróże, sport czy galaktyka. I jeszcze jeden atut gry. Można ją doskonale wykorzystać do opowiadania bajek na dobranoc. Rzucasz kości i snujesz opowieść zachwyconemu dziecku.

Chcecie spróbować swoich sił? Mam dla Was zatem miłe zadanie. Stwórzcie opowieść korzystając z 9 obrazków wylosowanych na ostatnim zdjęciu i napiszcie ją w komentarzu. Pamiętajcie, że kolejność w jakiej wykorzystacie obrazki jest zupełnie dowolna. Założę się, że świetni z Was bajarze.

Miłej niedzieli!

















niedziela, 6 września 2015

Wychowuj, nie poniżaj


Dziś wpis zainspirowany artykułem z Neewsweeka "Gdy hejtuje Mama", który najzwyczajnie w świecie wbił mnie w fotel.
Czy słyszeliście o groźnym globalnym fenomenie zwanym wychowaniem przez poniżanie (public shaming)? Mówimy o nim, gdy rodzic chcąc wymierzyć dziecku karę umieszcza w sieci upokarzające je treści. Ośmiesza je na oczach innych. I spodziewa się, że jego "metoda wychowawcza" się sprawdzi.

Kilka przykładów. Dziecko stojące na skrzyżowaniu ulic z kartką oznajmiającą światu, że jest kłamczuchem. Albo nagranie wrzucone do sieci, na którym ojciec goli swojej nastoletniej córce głowę jako nauczka za przesłanie koledze swoich zdjęć w nieodpowiednich pozach. Więcej? Jest tego mnóstwo. Oszczędzę Wam. Jak to widzę, ogarnia mnie przerażenie. I jednocześnie współczucie. Wobec rodziców, którzy są zdolni wyrządzić swojemu dziecku coś takiego.

Czy publiczne upokorzenie jest metodą wychowawczą? Oczywiście, że nie. Czy godzenie w publiczny wizerunek dziecka jest lekiem na jego złe zachowanie? Czy czegoś je nauczy? Nie!
Wręcz przeciwnie. Odnosi skutek odwrotny. Dziecko zaczyna pałać niechęcią do rodzica, który upokarza. Zaczyna wierzyć, że skoro rodzic tak je ocenił, to pewnie rzeczywiście jest złe i takie już zamierza pozostać. A do tego nienawidzi rodzica.

Publiczne upokorzenie może być także tragiczne w skutkach. Dziecko może bowiem nie udźwignąć takiego ciężaru wmierzonej mu przez rodzica na oczach innych kary. I ze sobą skończyć. Bo po czymś takim każdemu świat by runął, co dopiero wrażliwemu nastolatkowi.

Troll prenting czyli zabawianie się kosztem własnego dziecka niekoniecznie musi wynikać z chęci wymierzenia kary i nauczenia go czegoś. To przerażające, ale może też wynikać z chęci zdobycia jak największej ilości lajków. W myśl zasady - wrzucę coś kontrowersyjnego, pośmieją się i polajkują mnie bardziej. Zgadzam się z Wiolą Galą, że to szukanie taniego poklasku i brutalne wykorzystywanie swojego dziecka do tego celu. Jak można zamieścić zdjęcie niemowlęcia leżącego na grillu? Przerażonego lub zapłakanego dziecka? Nauczyć je wulgarnej piosenki, nagranie której publikujemy w sieci? Niepojęte, niewyobrażalne, głupie. Takie mi do głowy określenia przychodzą.
Najgorsze, że postrzegane jest to jako "metoda wychowawcza". Czy naprawdę stosujący ją nie widzą w tym nic złego? Gówniarz przeskrobał,  jak go zawstydzę w sieci, to się może czegoś nauczy i już więcej tego nie zrobi! To przecież nic innego jak wyrafinowana przemoc wobec, o zgrozo, własnego potomka. Okrutna wychowawcza bezradność. Brak empatii i wiedzy na czym polega dobre rodzicielstwo.

Mam wrażenie, że ta "metoda wychowawcza" cofa stosujących ją do czasów średniowiecza. Wtedy był pręgierz i publiczna kara chłosty. Teraz elektronicznie biczują dziecko na oczach tłumu.
Shame on you, troll parents!






wtorek, 1 września 2015

Dyniowa z nutką egzotyki


Po dość długiej przerwie od publikowania sprawdzonych przepisów, powracam z przepyszną propozycją. Właśnie skończyłam gotować ją na jutro, spróbowałam i oszalałam. Taka pyszna, że muszę podzielić się z Wami przepisem. Co to takiego? Dyniowa z kurczakiem. Dla całej rodziny.
Sezon na dynię trwa, więc warto skorzystać. Dynia jest jednym z najzdrowszych warzyw, a do tego jak smakuje...
Przedstawiam Wam dzisiaj nieco zmodyfikowany przeze mnie przepis na zupę dyniową wg Anny Starmach. Jest dość syta, także z powodzeniem zastąpi dwa dania. Jeden ze składników to mleko kokosowe. Dzięki niemu zupa ma delikatnie "egzotyczny" posmak. Taka kulinarna podróż jak znalazł na dobiegające końca lato ...

Co potrzebujemy? (dla 2 dorosłych i 2 dzieci)
500 g dyni (najlepiej odmiany Hokkaido)
400 ml mleczka kokosowego z puszki
200 ml bulionu lub wody
250 g piersi kurczaka
2 mniejsze cebule
2 ząbki czosnku

Przyprawy:
ostra papryka
słodka papryka
chili cayenne
imbir
sól
pieprz


Przygotowanie krok po kroku:

1. Kurczaka myjemy i kroimy w kostkę. Dodajemy do niego sól, pieprz, 1/2 łyżeczki słodkiej i ostrej papryki, odrobina chili cayenne, szczypta imbiru. Przyprawy oraz kawałki kurczaka mieszamy i ostawiamy.



2. Dynię myjemy, przekrawamy, wyciągamy pestki i obieramy ze skóry. Kroimy w kostkę.







3. Cebulę kroimy w drobną kostkę, czosnek rozgniatamy za pomocą praski.

4. Do garnka z odrobiną oliwy z oliwek wrzucamy cebulę oraz czosnek i podsmażamy. Po chwili wrzucamy tam także dynię. Chwilę smażymy.

5. Do garnka dolewamy bulion lub wodę i dusimy na wolnym ogniu dynię aż zmięknie. Następnie dodajemy mleczko kokosowe. Za pomocą blendera miksujemy zupę aż jej konsystencja będzie gładka.

6. Na patelni podsmażamy kurczaka i następnie dodajemy go do zupy. Gotujemy na wolnym ogniu około 5 minut.

7. Doprawiamy do smaku i voila! Pyszna zupa dla całej rodziny.

Jeśli chcecie, by smak zupy był nieco bardziej ostry, użyjcie więcej chili cayenne. Ja ze względu na to, że zupę będą jadły dzieci, w tym moja 1,5 roczna córeczka, chili dodałam naprawdę odrobinę.




Lubicie dynię? Macie jakieś sprawdzone przepisy?