czwartek, 26 lutego 2015

Jedenaste - reaguj na krzywdę!


Dziś wpis emocjonalny. Prosto z serca. Podyktowany wydarzeniem, które wbiło mnie w fotel.
Kalisz. Matka robi zakupy ze swoim ośmioletnim synem. Chłopiec ponoć był niegrzeczny, więc co robi jego matka? Uderza go, szarpie, podnosi za ubranie, a ostatecznie rzuca nim o podłogę. Całej sytuacji przygląda się oko kamer monitoringu sklepu oraz zupełnie niereagujący ludzie pochłonięci swoimi sprawami.
Matka zostawia leżącego na ziemi chłopca i wychodzi ze sklepu. Podchodzi do niego przerażona tym co zobaczyła pracownica sklepu. Matka po jakimś czasie, jak gdyby nigdy nic, zjawia się po swoje dziecko.
Moja siedmioletnia córeczka słysząc moja rozmowę na ten temat z mężem pyta: Mamusiu, dlaczego ta Pani ma dziecko? Dobre pytanie! Córeczko, odpowiadam, bo widzisz, urodzić dziecko może prawie każda kobieta, ale zająć się nim odpowiednio i wychować już nie.
Wyć mi się chce! Jak można? Jak można zrobić coś takiego swojemu dziecku? Jak można je szarpać, bić i rzucać o podłogę? Znieważać i pomiatać? Czy ktoś mi to może wytłumaczyć?
Siły wyższe nie są jednak sprawiedliwe. Jest tylu rodziców, którzy pragną mieć dzieci. Otoczyć je prawdziwą miłością i nie mogą ... A są i tacy, którzy zbytnio o to nie proszą i co? Katują swoje dzieci. W pełni świadomie, na oczach innych. Najbliższą istotę. Która jest od nas zależna i nam ufa.
To jeden aspekt. Przemoc fizyczna wobec dziecka. Mam jeszcze kilka pytań. Gdzie Ci wyedukowani przez kampanie społeczne świadomi obywatele niemo przyglądający się całemu zajściu? Gdzie Ci dzielni Polacy co to nieustannie walczą w sklepach o przeróżne atrakcyjne towary? Tu już nie potrafią zawalczyć? Bo im to żadnej korzyści nie da? Bo po co się będą kłopotać i w nie swoje sprawy mieszać?
Dlaczego nie reagujemy? Wysyłamy smsy, by wesprzeć akcje charytatywne z wygodnego fotela. Ale jak już się mamy z niego ruszyć i przejść do działania to już mamy z tym problem? Jak to...?









wtorek, 24 lutego 2015

Maluch na swoim


Podsłuchałam niedawno dyskusję dwóch mam. Spierały się w kwestii tego czy spanie z dzieckiem jest dobre. Dobre dla rodziców, no i ich pociech.
Czy aby na pewno dobre?




Nigdy nie spałam z dzieckiem. Czy jestem więc złą matką? Nie sądzę. Zawsze wychodziłam z założenia, że żadne z nas się zbytnio w takiej sytuacji nie wyśpi. I miałam rację. Kiedyś Panna Starsza zwymiotowała późnym wieczorem. Aby nasłuchiwać czy wszystko jest z nią w porządku, wzięłam ją do naszego łóżka na noc. Była wtedy na etapie spania z nami w sypialni, ale w swoim łóżeczku każdej nocy. To była wyjątkowa sytuacja, która się już nie powtórzyła. I co? No i klops. Co prawda dopilnowałam Panny Starszej, która już nie wymiotowała, ale wyspać to się nie wyspaliśmy. Przewalała się po całym łóżku, rzucała na nas swoje kończyny w ferworze sennym, no i generalnie spała na nas ... Po tej nocy, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie spania razem. Funkcjonować normalnie po czymś takim się nie da.
Wielu rodziców w okresie niemowlęcym nieświadomie przyzwyczaja dzieci do wspólnego spania. Są zmęczeni kilkoma pobudkami każdej nocy. Przystawianiem do piersi lub do butelki. Więc dla świętego spokoju śpią z dzieckiem, żeby nie musieć ciągle wstawać i pokonywać drogi do łóżeczka i z powrotem. I tak się zaczyna. Jak już po ładnych paru miesiącach chcemy spać samemu i odłożyć dziecko do jego własnego legowiska, dziwi nas, że ono nie chce. A jak ma niby chcieć, skoro nauczyliśmy, że śpi z nami? Przywykło już do tego. No dobra, OK, niech już z nami śpi, zapada decyzja. I kontynuujemy przyzwyczajanie do snu kolektywnego. Zanim się obejrzymy, przychodzi czas na kupno łóżka dla naszego uczącego się coraz większej samodzielności brzdąca. I co? Łóżko jest, własny pokoik jest, mebelki są. Chęci spania na własnych śmieciach, jak nie ma, tak nie ma. Jak zaśnie u siebie, to wędruje do nas. Albo gorzej, zasypia u nas, wtedy my je szybko trach do jego łóżka, a w nocy przy najbliższym przebudzeniu jest panika, bo gdzie ja jestem, przecież zasnąłem u rodziców!!! No i w panice wędruje do nas. Z powrotem.
Warto jest, myślę, przemęczyć się. Zacisnąć zęby w demonicznym zmęczeniu i kursować na trasie łóżko nasze-łóżeczko malucha. Wiem, że to trudne. Sama to przerabiałam.. Ale ten trudny czas się kończy, a my wtedy mamy wszystkich grzecznie śpiących u siebie. Na swoich miejscach. Wygodnie i miło.
Zawsze się zastanawiałam jak funkcjonują pary śpiące w dziećmi w zakresie tych, no wiecie, spraw łóżkowych... Nie bez kozery mówi się, że spanie z dzieckiem to najlepsza metoda antykoncepcyjna. A jak i co tu począć, żeby począć? W takich warunkach to przecież niemożliwe... A buzi buzi lub obściskiwanki? Nie! Bo mały się obudzi! Zwariowałeś! Tylko głupoty Ci w głowie!
Jak już się w końcu począć uda i pojawia się rodzeństwo, to bardzo chcemy wykolegować delikwenta z rodzinnego łoża. Przyszedł bowiem czas na następcę tronu w kategorii spanie kolektywne. Teraz czas, żeby pospał z nami mikro junior, a ty już jesteś duży junior, to czas spać samemu. Masz takie fajne, duże łóżko w Twoim pokoiku, nie? No to pa!  Nie? Wracasz każdej nocy? Czujesz się odrzucony? Bo brat może, a Ty już nie, bo ponoć już duży jesteś? Dlaczego rodzice się na mnie złoszczą? Przecież kiedyś chętnie ze mną spali...
Powiem Wam szczerze, że ja tam widzę same problemy z tego wspólnego spania wynikające. W wielu sprawach dziecięcych przyjmuję rzeczy na logikę, bez zbędnego roztrząsania tematu i dopisywania ideologii. Moja rodzicielska intuicja mówiła "naucz dziecko spać samo, w jego łóżeczku" i cieszę się, że poszłam tą drogą.
Dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie. Oświećcie mnie jeśli czegoś nie jestem świadoma lub coś pominęłam.

Pozdrawiam Was serdecznie!








niedziela, 22 lutego 2015

Kompas, mapa i punkty kontrolne


Sobota. Rozpoczyna się pierwsza edycja Gdańskich Biegów Parkowych na Orientację Almanak 2015.
Piękna pogoda.
Zgłoszeni do kategorii rodzinnej, śmigamy do Parku na Zaspie, aby miło spędzić czas na trasie 2km.

Na starcie dostajemy mapę z 15 punktami kontrolnymi, które trzeba po kolei odnaleźć w terenie i na karcie startowej odcisnąć znaczek perforatorem, który znajduje się przy każdym z nich. Oczywiście liczy się też czas.

No to GO!








Pierwszy punkt kontrolny odnaleziony i zdobyty :-)





No to lecimy dalej!


Drugi punkt jest!



Panna Starsza poznaje zasady działania kompasu...



Oznaczanie kolejno zdobytych punktów kontrolnych na karcie startowej to niesamowita frajda...




Mijani po drodze uczestnicy.W różnym wieku.



Teraz coś na wzmocnienie. Wafelek i napój o właściwej nazwie ... :-)



I lecimy dalej!




Siła sióstr i mała nauka czytania mapy :-)





Ostatni punkt nr 15 na wyciągnięcie ręki!


Piętnasty punkt zdobyty! Ufff!





Na kolejnych edycjach nie może nas zabraknąć!




Trasę pokonaliśmy w około 40 minut. Nie chodziło nam jednak o czas. A o to, że miło spędziliśmy wspólnie czas, nauczyliśmy czegoś nowego nasze córeczki i nieco się przewietrzyliśmy. Nawet bardziej niż nieco.
Do domu wróciliśmy po 2 godzinach. Zjedliśmy obiad i .... zasnęliśmy .... :-)

Jak tam Wasz weekend? Jakie są Wasze sposoby na wspólne spędzanie czasu weekendowego z rodzinką?
Może są wśród Was entuzjaści imprez na orientację?

Miłego poniedziałku!



piątek, 20 lutego 2015

Placuszki cukiniowe z sosem czosnkowo-koperkowym


Uwielbiam placuszki cukiniowe wg przepisu Anny Starmach. To danie smakuje całej naszej rodzinie. Nawet roczna Panna Młodsza pałaszuje ze smakiem. Dla mnie i męża przygotowuję wersję z sosem czosnkowo-koperkowym, który niesamowicie "doprawia" placuszki.
Jest to potrawa zarówno kolacyjna, jak i obiadowa. Jeśli ma być na obiad dla czterech osób, proponuję podwoić liczbę składników.
Te placuszki to prawdziwy skarbiec składników odżywczych. Są chrupiące z zewnątrz i wilgotne w środku. Gwarantuję, że zasmakują każdemu.
Panna Młodsza wołała "am, am...!" pokazując paluszkiem i domagając się placuszków przez całą dzisiejszą kolację.
To danie ideał - szybkie, łatwe i przesmaczne.


Lista składników (2-3 osoby):
- 2 cukinie
- 1 jajko
- 90g mąki pszennej
- 1 łyżeczka soli
- oliwa (użyłam oliwy z pestek winogron)

Sos czosnkowo-koperkowy:
- 70 ml gęstego jogurtu naturalnego
- 1 łyżka majonezu
- 2 ząbki czosnku
- 1/2 pęczka koperku




Cukinie myjemy, ucinamy końcówki i ucieramy na tarce o dużych oczkach. Następnie wkładamy na sitko i lekko przyciskamy startą cukinię dłonią tak, by wydusić nadmiar wody.




Cukinię przekładamy do miski, dodajemy jajko i mieszamy. Następnie mieszając stopniowo dodajemy mąkę i sól.




Rozgrzewamy patelnię z niewielką ilością oliwy. Nakładamy placuszki (nie za duże) i smażymy je po około 3 minuty z każdej strony.

Smażąc placuszki robimy sos czosnkowy. Do jogurtu naturalnego dodajemy majonez, czosnek wyciśnięty przez praskę i posiekany koperek. Mieszamy i voila!




Zachęcam Was do przygotowania tego dania podczas weekendu. Oszczędzi Wam czasu i zadowoli każde podniebienie.
Dajcie znać czy smakowało:-)
Do zobaczenia!


środa, 18 lutego 2015

Moje dziecko będzie naj...!?


W dzisiejszych czasach panuje kult sukcesu. Jako rodzice, chcielibyśmy przygotować dziecko do dorosłego życia tak, by poradziło w nim sobie jak najlepiej. Mamy plan, by umiało jak najwięcej jak najszybciej. Najchętniej chcielibyśmy, aby zajęcia z chińskiego i chemii kwantowej były już w żłobku. Wyolbrzymiam? Jasne. Przecież chcemy jak najlepiej. Pytanie tylko czy takie podejście jest dla naszych dzieci rzeczywiście dobre?

Literki, cyferki, komputer
Coraz wcześniej rozpoczynamy uczenie dzieci literek, cyferek czy nawet obsługi tableta. Czy 1,5 rocznemu dziecku jest to rzeczywiście potrzebne? Przesadne stymulowanie rozwoju małego dziecka po to, by jak najszybciej znało literki lub potrafiło czytać nie jest dobrym pomysłem. Dlaczego? Psychologowie twierdzą, że dziecko powinno równomiernie i harmonijnie rozwijać się we wszystkich sferach. Tak samo ważny jest bowiem rozwój społeczny, ruchowy i emocjonalny, jak i intelektualny. Nie powinno się więc przeskakiwać naturalnych etapów rozwoju dziecka, a zabawy, które aplikujemy powinny być adekwatne do wieku dziecka. Dla 1,5 rocznego dziecka ważniejsze są umiejętności praktyczne jak na przykład stopniowe dochodzenie do samodzielności w jedzeniu, myciu czy ubieraniu się i zabawy ruchowe niż znajomość całego alfabetu.

Języki obce
Czy warto w domu, w którym oboje rodziców jest Polakami ustalić, że np. mama będzie do dziecka mówiła po angielsku, a tata po polsku?  Aby dziecko było dwujęzyczne. Sama zadawałam sobie nie tak dawno to pytanie.
Doszłam jednak do wniosku, że sytuacja komunikacyjna, którą bym w ten sposób wytworzyła będzie nienaturalna. Co innego w przypadku małżeństw mieszanych, gdzie każdy z rodziców porozumiewa się z dzieckiem w swoim ojczystym języku. To, że takie dziecko kaleczy oba języki, a kiedy rozpoczyna edukację szkolną podciąga się w języku, który go otacza nikogo nie dziwi. Wynika to bowiem z sytuacji, w jakiej się znajduje.
Lepiej zatem, by we wczesnym dzieciństwie maluch poznawał najpierw swój język ojczysty. A potem, stopniowo, już od wieku przedszkolnego można rozpocząć naukę języka obcego.

Telewizja
Dziecięce kanały telewizyjne oferują programy już dla malutkich dzieci. Zachwalają zalety edukacyjne swoich propozycji. Czy oglądanie przez maluchy telewizji niesie ze sobą jakiekolwiek korzyści edukacyjne? Otóż nie. Specjaliści twierdzą, że jedyną korzyścią z tego wynikającą jest święty spokój dla rodzica. Dla małych dzieci o wiele ważniejsze jest bezpośrednie poznawanie świata za pomocą zmysłów, niż czerpanie wiedzy o nim z ekranu telewizora lub komputera.

Zdarza się, że brak własnego sukcesu u rodzica rodzi frustrację. Wtedy powstają wygórowane aspiracje wobec dziecka. Chcemy, aby to ono zrealizowało to, co nam się nie udało. Nie tędy jednak droga.
Rozwój dziecka to bardzo delikatna sprawa. Ma swoje etapy, a tempo rozwoju to już indywidualna kwestia każdego dziecka. Nie warto go poganiać i niczego przyspieszać. Odpuśćmy!









poniedziałek, 16 lutego 2015

Zaangażowany Tata


Pojawienie się dziecka w rodzinie to prawdziwa rewolucja. Wszystko staje na głowie. Dwóch ludzi: ona i on oraz nowy członek rodziny. Instrukcje obsługi przeczytane, gorzej z praktyką. Kobiety mają łatwiej, natura wyposażyła je bowiem w instynkt macierzyński i wiele rzeczy przy dziecku wychodzi im naturalnie.
Jest trudno. Padamy z nóg, szczególnie na początku. Oczekujemy więc od naszych partnerów/mężów, że pomogą przy dziecku.
Jak zatem wspomóc naszego mężczyznę w początkowym okresie ojcostwa, by stał się tatą świadomym i zaangażowanym?

Pomóż mu pokonać pierwsze trudności
Początki ojcostwa mogą być dla mężczyzny naprawdę trudne. Wkracza w zupełnie nieznane mu rewiry. Czuje się bezradny w obliczu kontaktu z noworodkiem. Takie to małe, kruche i tak wiele od nas zależy. To przytłaczające. Nie dajmy mu odczuć frustracji. Pokażmy, pomóżmy, pochwalmy. Gdy będzie miał wrażenie, że nie umie, nie wie lub co gorsza źle coś robi, ucieknie. Gdzie? Najlepiej do pracy. Tam jest przecież skuteczny, na tym się zna, to mu wychodzi. Nie dajmy się przekonać, że "Tobie to wychodzi lepiej, to zajmij się dzieckiem, a ja się zajmę swoimi sprawami".

Nie bądźmy schematyczni
Może i nam, matkom opieka nad dzieckiem, szczególnie na początku, wychodzi odrobinę bardziej naturalnie. Tylko my urodzimy dziecko i tylko my możemy karmić je piersią. Poza tym, wcale nie jest powiedziane, że lepiej się nim zajmiemy. Nasz partner wcale nie musi być w tym gorszy. Płeć nie determinuje jakości opieki nad dzieckiem.

Stwórzmy nasz własny model ojca
Zakwestionujmy model ojca, który przynosi do domu pieniądze, nie angażuje się zbytnio emocjonalnie, wymaga i wymierza kary. Po co ten pancerz? Ojciec wcale nie musi być szorstki i gruboskórny, być być "prawdziwym mężczyzną".

Niech będzie kimś ważnym
Tak samo jak matka, ojciec może być dla dziecka bezpieczną bazą. Emocjonalnym oparciem może być dla dziecka każdy, kto jest dla niego ważny. Ale żeby był ważny, musi uczestniczyć w jego życiu. Być zaangażowany emocjonalnie. Nie tylko przynosić pieniądze i dawać buziaka na dobranoc. Sama jego obecność przy dziecku jest ważna, by np. dbać o równowagę i granice.

Zaoferujmy czas
Czas jest niezmiernie cenny w dzisiejszych czasach. Większość przelicza go na pieniądze. Co jeszcze mogę zrobić, by więcej zarobić? Gdzie zainwestować swój czas? Zapominamy, że najlepszą inwestycją jest nasze dziecko. Zaoferujmy mu czas, zainteresowanie i ciepło. Wypełnijmy mu czas wspólnie spędzonymi chwilami, nie kolejnym kółkiem zainteresowań. Ta inwestycja się z pewnością opłaci.

Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej jest zaangażowanych tatusiów. Naprawdę uczestniczą w życiu swoich dzieci. Wspierają swoje partnerki. Dbają o swoje rodziny, nie tylko pod względem finansowym. 

Jakie są Wasze obserwacje?
Czy Wasi mężczyźni są świadomymi ojcami? Czy angażują się w opiekę nad dzieckiem?













sobota, 14 lutego 2015

Walentynki, o tak!


Dziś Walentynki - Święto Zakochanych. Wiem, że jest rzesza ludzi, którzy uważają to święto za komercyjne i przesłodzone, wręcz kiczowate i obciachowe. Mamy przecież słowiański odpowiednik Walentynek czyli Noc Kupały - święto miłości obchodzone w czasie najkrótszej nocy w roku. Po co więc obchodzić zachodnie święto zakochanych i to jeszcze w zimie skoro można latem?
Dziś właściwie każde święto, które obchodzimy masowo jest komercyjne. Czy jest w tym coś złego? Jasne, półki sklepowe uginają się od różnych, czasem kiczowatych gadżetów walentynkowych. Ale z drugiej strony mamy z czego wybrać i z pewnością każdy znajdzie coś co jego Walentynce przypadnie do gustu.
Uważam, że Walentynki to sympatyczne święto i miło jest je obchodzić. Jak dla mnie mogłyby być nawet kilka razy w roku. Dlaczego?
Kocham i mówię o tym każdego dnia, ale zwyczajnie uwielbiam atmosferę 14 lutego.

Jak świętowaliśmy w tym roku?



Długo wyczekiwana ekranizacja książki: "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Zaskakująco dobry film. Fajnie zrobiony. Odtwórcy głównych ról pasują idealnie. Muzyka rewelacyjna, uwielbiam Ellie Goulding "Love me like you do" i Vaults "One last night". 
Najlepsze sceny: lot helikopterem i szybowcem. Czekam na następne części trylogii.


Kolacja walentynkowa? Sushi oczywiście. I obowiązkowo czajniczek wiśniowiej senchy.


Sopot wieczorami zawsze wygląda przepięknie. Ale w Walentynki jest jeszcze bardziej urokliwy.


Były i prezenty ...


Panna Starsza też obdarowana :-)



Co sądzicie o Walentynkach? Obchodzicie czy raczej nie? Dlaczego?

Życzę Wam fantastycznej niedzieli!