sobota, 31 stycznia 2015
Horror porodowy
Wczoraj wstrząsnął mną materiał wyemitowany w wieczornych Wiadomościach. Szok, niedowierzanie, refleksja. Muszę podzielić się z Wami moimi odczuciami.
Do Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka w Zabrzu trafia 37-letnia kobieta w 9-tym miesiącu ciąży. Ma urodzić standardowo, zdrową dziewczynkę. Badanie wykazuje, że jej dziecko jest martwe. Lekarze orzekają, że ma urodzić siłami natury (!). Podają jej leki wywołujące poród. W jego trakcie dochodzi do poważnych komplikacji. Dochodzi do zatrzymania krążenia i obfitego krwotoku z dróg rodnych matki. Odbywa się karkołomna operacja ratowania życia matki. Trwa wiele godzin. Udaje się zatrzymać krwotok, jednak kobieta jest w stanie ciężkim. Nie wiadomo czy przeżyje i jak będzie wyglądało jej życie jeśli przeżyje. Najprawdopodobniej doszło do zatoru wodami płodowymi.
Prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie narażenia kobiety na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia ...
W materiale wypowiada się także Pan profesor, który stwierdza, że poród martwego płodu drogą cesarskiego cięcia przeprowadza się jedynie w ściśle określonych przypadkach.
Jakich zatem, pytam? Czy to, że dziecko jest martwe, a matka w ciężkim szoku nie jest wystarczającym powodem? Kobieta przeżywa męki spowodowane śmiercią dziecka i jeszcze zmusza się ją do kolejnego cierpienia, bo ma urodzić swoje martwe dziecko siłami natury? Dlaczego zmuszono ją do porodu naturalnego? Zamiast choć trochę jej ulżyć i przeprowadzić cesarskie cięcie. Pochylić się nad ludzkim dramatem. Zwyczajnie pomóc. Przecież po to chyba zostaje się lekarzem? By wysłuchać, zrozumieć i pomóc?
Ile jeszcze musi wydarzyć się tragedii, jak ta czy Bartłomieja Bonka? Czy ktoś w końcu przyjrzy się temu co dzieje się na polskich porodówkach? Zmuszaniu kobiet do porodów naturalnych za wszelką cenę. Nawet cenę życia ...
EDIT: Niestety, kobieta zmarła w poniedziałek 23 lutego 2015 ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Okropność :(. Nie do wyobrażenia tragedia. Podpisuję się obiema rękami pod Twoim apelem.
OdpowiedzUsuńJa po prostu nie jestem w stanie pojąć tego co się stało. Dzięki za komentarz!
UsuńBardzo smutna historia a ta lekarska znieczulica czasami mnie przeraża
OdpowiedzUsuńPrzerażające jest to, że ryzykuje się życie dla statystyk, dla zmniejszenia kosztów, dla wygody...
UsuńStraszne :( Nie jestem w stanie wyobrazić sobie takiej tragedii :(
OdpowiedzUsuńJa również. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńChciałam napisać trochę nie na temat...
OdpowiedzUsuńW moim przypadku wykonano cc, gdy maluszkowi coraz wolniej biło serduszko...i dziękuję, że było to niemal natychmiast - decyzja i przygotowania do 20 min....
Bardzo współczuję mężowi tej pani. Jak sam powiedział - nie chce chować kolejnej ukochanej osoby.. Mam nadzieję, że się wybudzi i będzie dobrze...
Cieszę się, że w Twoim przypadku postąpiono prawidłowo. Także trzymam kciuki za tę mamę. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNie oglądałam wiadomości, ale co przeczytałam u Ciebie mną wstrząsnęło...kolejna smutna historia! Dlaczego lekarze tak lekko podchodzą do ciężarnych! Przecież to 2 istoty o które trzeba porządnie zadbać ;(
OdpowiedzUsuńW moim przypadku też było na siłe SN...trzeciego dnia wywoływania porodu, okazało się, ze dziecko nie schodzi do kanału rodnego i grozi mu uduszenie jeśli przebiją wody płodowe (taki mieli zamiar) na szczęście trafiłam na super położną tego dnia i szybko wzięli mnie na stół. Pomijając fakt, że dziecko 4702 g co bylo wiadome od początku.
Słyszałam już wiele podobnych historii. Z góry wiadomo, że powinno być CC, więc zamiast je od razu wykonać, męczy się kobietę porodem SN. Ryzykując tak wiele. Po co, pytam?
OdpowiedzUsuńW Twoim przypadku niewiele brakowało... Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. Pozdrawiam serdecznie!
Czytałam artykuł o tym, koszmar... Dla mnie to wszystko niepojęte...:(
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń