Są wakacje. Nadszedł czas upragnionego wypoczynku. Już od jakiegoś czasu snujemy plany. Oj, jak będzie cudnie. Oczyma wyobraźni widzimy siebie pomykających z leżaczkiem lub kocykiem na plażę. Pod pachą książka. W torbie coś na ząb, na głowie kapelusik. Bajka. Wchodzimy na plażę, rozkładamy kocyk, pyk na niego, no i leżymy. Sączymy napój rozweselający, wygrzewamy skórę i oddajemy się błogiemu nicnierobieniu. No, co najwyżej poczytamy.
Scenariusz idealny dla większości śmiertelników. Ale, chwila, chwila. Na twarzach moich dzieciatych czytelników widzę niewyraźny uśmiech. Ja i leżenie na plaży? Ja i ten napój? Ja i książka? Nicnierobienie? Zapomnij!
Rodzic z reguły wchodzi na plażę i nawet ubrania z siebie nie zdejmuje, bo już widzi jak jego najmłodszy pędzi do wody, no to on w te pędy za nim. Starszy chce siusiu. No to zbiera wszystko i lecą. Bo przecież nie będzie uczył, że do wody można. A potem z powrotem na kocyk, ale tylko na sekundę. Bo teraz budują zamek z pasku. Mamo! Głodna jestem. Już, Kochanie. Tato! Ona mnie ciągnie za włosy! Weź ją! I tak na zmianę. A Ty? Masz czas poczytać? Nic nie robić? No, nie bardzo...
Oj, tak to już z naszymi urwisami jest. Rodzic z małym potomstwem zajmuje się na plaży zgoła innymi rzeczami niż przeciętny urlopowicz oddający się wakacyjnym uciechom.
On ma piwko. Ty masz Bobofruta. On gazetkę. Ty zabawki do piasku. On sobie leży. Ty cały czas w ruchu. Życie...
Zauważyłam, że ludzie z reguły siadają na plaży z dala od dzieciatych. Jakby przenosili jakąś zagadkową niezbadaną chorobę. Która się nazywa dziecięcy głośny śmiech, ekscytacja, radość. Co mi tam będą dzieciaki przeszkadzać. Jakby zapomnieli jak to kiedyś sami za maluchami po piasku ganiali.
Zupełnie odwrotnie działają matki przychodzące z dziećmi same, które to lubią plażować stadnie. Z koleżanką, przyjaciółką lub dopiero co poznaną znajomą. Im więcej tym lepiej. W grupie zawsze raźniej. Dzieciaki mogą bawić się razem, a one mają upragnioną chwilę na damskie pogaduszki. Chwilę oddechu.
Zawsze można zastosować zasadę sprawiedliwego podziału w opiece nad pociechami. Widziałam już rodziców, którzy na plaży zgodnie ustalali, że będą opiekować się dziećmi na zmianę, co godzinę. Każde z nich miało chwilę dla siebie, żeby poleżeć, poczytać lub poleniuchować. Wilk syty i owca cała.
Ja Wam powiem, że mi z tym Bobofrutem i zabawkami do piasku całkiem dobrze. Uwielbiam patrzeć na szczęście wymalowane na twarzach moich dzieci, gdy wbiegają do wody. Jak robią piaskowe baby lub większe budowle. Czasem zerknę tęsknym okiem na kocyk, na którym leniwie wygrzewają się plażowicze. I wtedy myślę sobie, że przecież ja za jakiś czas też tak będę ... Na razie jestem rodzicem-plażowiczem. Na plaży bardziej z dziećmi niż z samą sobą.
Pozdrawiam Was serdecznie z Gdańska!
Jak ja to znam :-)
OdpowiedzUsuń:-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńplażowanie w babskim gronie (+ dzieci w pakiecie) to musi być super, niestety nie miałam jeszcze okazji sprawdzić
OdpowiedzUsuńudanego wypoczynku !
Wpadnij do Gdańska to przetestujesz ten wariant :-) Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńMasz morze na wyciągnięcie ręki, fajowo :-)
OdpowiedzUsuńTak, to jest rzeczywiście fajna sprawa :-)
OdpowiedzUsuń