środa, 29 lipca 2015
Masz w domu gamonia?
W poradnikach dla rodziców zapisano już wiele rozdziałów o tym kiedy dziecko z reguły nabywa daną umiejętność. Dajmy na to raczkuje około 7-10 miesiąca, chodzi zazwyczaj około roczku, mówi około drugiego roku życia.
Trzymamy się tych podręcznikowych terminów jak 10 przykazań wyrytych na kamiennych tablicach. I często gęsto popadamy we frustrację i nawet, o zgrozo, mamy wrażenie, że z naszym dzieckiem jest coś nie tak.
Nie daj Boże spotkamy na placu zabaw innego rodzica, który zagada coś w stylu "ile ma synek?". "Dwa latka" - odpowiadamy. "Moja córcia ma niecałe dwa. A mówi już?" - rodzic bada dalej. "Niewiele" - odpowiadamy tak cicho, żeby nikt inny nie usłyszał. "Aha..." - wymownie odpowiada napotkany rodzic, który następnie zaczyna zagadywać swoją córkę, która odpowiada pełnymi zdaniami.
No tak, wszystko jasne, masz w domu gamonia. Teraz to pewne. Podpowiada głos w Twojej głowie. Jak to możliwe?
Ano możliwe. Nie to, że synek gamoń, tylko, że dzieci nie są z metra cięte. Jedno mówi jak ma półtora roku, inne dopiero jak ma trzy latka. Porównywanie dzieci nie ma sensu. Już sama płeć powoduje spore różnice w rozwoju. Z reguły, powtarzam z reguły, dziewczynki szybciej niż chłopcy nabywają kolejne umiejętności.
Nieporównywanie nie jest rzeczą prostą. Sama pamiętam jak minął rok od urodzenia Panny Młodszej, a ona jeszcze nie chodziła. Ba, dopiero około 10 miesiąca zaczęła raczkować. Dopiero? Ano dopiero tak jej się podobało. I co? No nic. Teraz ma 1,5 roku i śmiga jak szalona, a ja żałuję, że tak bardzo chciałam, aby ten moment jak najszybciej nadszedł.
Z czego to wynika? Że porównujemy, odnosimy się i mamy dziecko za gorsze, bo czegoś tam jeszcze nie umie, a przecież powinno. Mam wrażenie, że zdarza nam się myśleć w kategoriach 'im więcej potrafi moje dziecko, tym lepszym jestem rodzicem'. Czysta rodzicielska rywalizacja.
Zawsze można przecież z dumy pękać i dziecię pod niebiosa wychwalać, że takie pojętne bo ma nieco ponad rok, a już tylko nocnika używa. Bez pieluch. Ale czy ta nauka tak naturalnie nam przyszła to już inna sprawa. To pomińmy. Ważne, że efekt jest i można innym opowiadać.
Ja tam sobie myślę, że dzieci nie roboty i zaprogramować się ich nie da. Na wszystko przyjdzie czas. Najgorzej to starać się robić coś na siłę. Bo przecież...
Dajmy naszym dzieciom czas. Wyluzujmy. Płyńmy z nurtem, nie pod prąd.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie jest łatwo nie porównywać, trochę mi zajęło, by się nie przejmować tym, że inne dzieci robią coś szybciej, lepiej od mojego. Trudniej przychodzi to dziadkom, którzy za każdym razem jak spotkają rówieśnika ich wnuka zdają mi potem relację na temat jego rozwoju...
OdpowiedzUsuńmasz rację, że częściej niż o dzieci chodzi tu o dorosłych, którzy może sami siebie dowartościowują przechwalając się osiągnięciami dzieci
Rzeczywiście, powstrzymanie się od porównywania nie jest łatwe. Sama się na tym łapałam. Teraz, wśród znanych mi rodziców dzieci około 1,5-rocznych obserwuję konkurs pt. "kto szybciej odpieluchuje" ... Stąd ten tekst - by dać do myślenia i może coś w naszym podejściu zmienić. Miłego dnia, Ewko!
OdpowiedzUsuńMy z mężem staramy się nie porównywać i motywować na każdym kroku. Ale ciężko czasem tego dokonać.
OdpowiedzUsuńWiem, ale fajnie, że się staracie. Pozdrawiam Was serdecznie!
OdpowiedzUsuń