Dziś wpis emocjonalny. Prosto z serca. Podyktowany wydarzeniem, które wbiło mnie w fotel.
Kalisz. Matka robi zakupy ze swoim ośmioletnim synem. Chłopiec ponoć był niegrzeczny, więc co robi jego matka? Uderza go, szarpie, podnosi za ubranie, a ostatecznie rzuca nim o podłogę. Całej sytuacji przygląda się oko kamer monitoringu sklepu oraz zupełnie niereagujący ludzie pochłonięci swoimi sprawami.
Matka zostawia leżącego na ziemi chłopca i wychodzi ze sklepu. Podchodzi do niego przerażona tym co zobaczyła pracownica sklepu. Matka po jakimś czasie, jak gdyby nigdy nic, zjawia się po swoje dziecko.
Moja siedmioletnia córeczka słysząc moja rozmowę na ten temat z mężem pyta: Mamusiu, dlaczego ta Pani ma dziecko? Dobre pytanie! Córeczko, odpowiadam, bo widzisz, urodzić dziecko może prawie każda kobieta, ale zająć się nim odpowiednio i wychować już nie.
Wyć mi się chce! Jak można? Jak można zrobić coś takiego swojemu dziecku? Jak można je szarpać, bić i rzucać o podłogę? Znieważać i pomiatać? Czy ktoś mi to może wytłumaczyć?
Siły wyższe nie są jednak sprawiedliwe. Jest tylu rodziców, którzy pragną mieć dzieci. Otoczyć je prawdziwą miłością i nie mogą ... A są i tacy, którzy zbytnio o to nie proszą i co? Katują swoje dzieci. W pełni świadomie, na oczach innych. Najbliższą istotę. Która jest od nas zależna i nam ufa.
To jeden aspekt. Przemoc fizyczna wobec dziecka. Mam jeszcze kilka pytań. Gdzie Ci wyedukowani przez kampanie społeczne świadomi obywatele niemo przyglądający się całemu zajściu? Gdzie Ci dzielni Polacy co to nieustannie walczą w sklepach o przeróżne atrakcyjne towary? Tu już nie potrafią zawalczyć? Bo im to żadnej korzyści nie da? Bo po co się będą kłopotać i w nie swoje sprawy mieszać?
Dlaczego nie reagujemy? Wysyłamy smsy, by wesprzeć akcje charytatywne z wygodnego fotela. Ale jak już się mamy z niego ruszyć i przejść do działania to już mamy z tym problem? Jak to...?